-Tak, możemy wracać- odpowiedziałam i w stałam, spojrzałam na basista który jeszcze siedział.
-Dobrze, więc wracajmy - odparł i wyruszyliśmy w drogę. Przez większość drogi trwaliśmy w milczeniu, cały czas wpatrywałam się w rozgwieżdżone niebo.
Byliśmy coraz bliżej mojej jaskini zanim się obejrzeliśmy byliśmy przed moją jaskinią.
-To do jutra, pa- powiedział i miał już iść.
-Poczekaj! Przenocuj u mnie do ciebie jest daleko- powiedziałam z lekkim uśmiechem.
-A nie będzie to kłopot? - zapytał lekko zakłopotany.
-W żadnym razie - odparłam z uśmiechem.
- No dobrze- powiedział
Weszliśmy do jaskini ja ułożyłam się na łużku a Dewi położył się na skórach jeleni.
<Dewi?> sorry, że tak późno ale nie miałam weny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz