Strony

poniedziałek, 7 sierpnia 2017

Od Soleil do Scrillex'a



Mocne uderzenie od boku. Upadek na twardą ziemię, łapa przygnieciona nieznajomym ciepłym ciałem. Szybki oddech innego wilka, przeprosiny...
To wszystko stało się tak szybko. Spacerowałam sobie po lesie łowieckim, gdy nagle tuż przede mną przebiegła sarna, a chwilę później wpadł na mnie ścigający ją biały wilk. Przewróciliśmy się, a nieznajomy upadł na moją łapę. Nim zdążył dokończyć przeprosiny, już stałam dwa kroki od niego. Zatrząsnęłam się delikatnie. Jak ja nienawidziłam dotyku... 
- Ę? - wymamrotał basior, zdziwiony moją reakcją. - Jeszcze raz przepraszam. Jestem Scrillex - przedstawił się, gdy już podniósł się z ziemi. Wyciągnął łapę na powitanie, ale nie potrząsnęłam nią.
- Soleil - powiedziałam tylko. 
- Nic ci się nie stało? - zapytał, przyglądając mi się uważnie.
- Nie, wszystko w porządku - wymruczałam cicho. - Uciekł ci obiad.
- Nie szkodzi, upoluję coś trochę później. Jak tutaj trafiłaś?
Widać było, że chce podtrzymać rozmowę.
- A tak, przypadkiem. Szukałam jakiejś watahy... i ta się napatoczyła - odparłam wymijająco. Nie miałam ochoty na zwierzanie się obcemu wilkowi z przykrej historii swojego życia. - A ty?
<Scrillex?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz