-Nie wiem ale mam mały pomysł- stwierdziła patrząc w prost w oczy Dewi'ego.
-Mów jaki- odpowiedział patrząc na mnie.
-Więc tak: Zwawisz go do jeziora różowego kwiatu a ja tam będę czekać. Ja stworzę wodne tornado i pokieruję na niego a potem zozkarzę tornadu aby wyniosło go gdzieś daleko po za tereny- oznajmiłam plan mojemu partnerowi który pokiwał głową na zgodę, ja szybko pobiegłam nad jezioro a Dewi już wawił potwora. Po chwili dostrzegłam potwora biegnącego w tą stronę, szybko zaczełam tworzyć tornado kiedy byli już wystarczająco blisko skierowałm tornado na potwora która zmiotło go z ziemi i zaniosło daleko po za tereny watahy. Padłam wycieńczona na ziemię bo wymagało to dużo sił leżałam patrząc w górę gostrzegłam Dewi'ego stojącego na demną i słyszłam niewyraźne słowa ,,Luna, nic ci nie jest?” po chwili zendlałam. Kiedy się obudziłam moja głowa była oparta na ramieniu mojego ukochanego.
<Dewi?> sorka, że tak długo teraz będę dodawać opo raczej reguralnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz