niedziela, 27 sierpnia 2017

Od Soleil CD. Xerena



Pochyliłam się nad martwym dzikiem i wgryzłam w jego brzuch. Ciało ofiary było jeszcze ciepłe. Czułam to, gdy szarpałam skórę i tkankę pod nią, próbując dostać się do wnętrzności. Na pysk bryzgnęła mi krew, pozostawiając na nim szkarłatne plamki. Xeren przykucnął obok mnie i razem zaczęliśmy wyjadać co smaczniejsze kąski. Gdy najlepsze przysmaki się już skończyły, każde z nas urwało sobie po jednej nodze. Ze swoją częścią położyłam się nieopodal resztek ciała dzika i zabrałam się do jedzenia. Po kilku minutach obgryzioną z mięsa kość zakopałam w ziemi i odwróciłam się w stronę Xerena. Rdzawy basior również skończył jeść i teraz stał nad pozostałościami naszej zdobyczy, chyba zastanawiając się, co z nimi zrobić.
- Zakopiemy go czy schowamy pod jakiś krzaczek? - zapytał, potwierdzając moje przypuszczenia.
- Schować pod krzaczek byłoby szybciej... a i tak chyba już po niego nie wrócimy, prawda?
- Zgadza się.
- To może schowajmy w krzaki, a najwyżej jakiś lis czy coś sobie go doje - zaproponowałam. Mój towarzysz kiwnął głową na znak zgody i chwycił za kark dzika, aby przeciągnąć go w najbliższe zarośla. Nie czekając ani chwili, podbiegłam do niego i pomogłam mu ciągnąć, zachowując jednak pewną odległość.
Gdy resztki naszego posiłku były już schowane, wróciliśmy nad Błękitny Wodospad, aby umyć łapy i pyski. Kiedy i ta czynność została zakończona, przymknęłam oczy i zastanowiłam się, gdzie teraz moglibyśmy pójść. Planowałam zaliczyć Łąkę Piękna, ale jeden z ogrodów też znajdował się niedaleko... Po kilku chwilach namysłu zdecydowałam się.
- Za mną - powiedziałam i popędziłam przed siebie, prosto w cień lasu. Przemykając pomiędzy potężnymi drzewami, słyszałam za sobą kroki biegnącego moim śladem Xerena. Ptaki płoszyły się, kiedy przemierzaliśmy puszczę, ale drobna zwierzyna łowna, a nawet para jeleni, wyczuwając, że nie polujemy, nie uciekała przed nami w panice. Co jakiś czas, na sekundę czy dwie, przymykałam oczy, rozkoszując się pędem i uczuciem wolności. Szkoda, że ten bieg nie mógł trwać wiecznie...
Po kilku minutach zatrzymałam się przed starym kamiennym łukiem, porośniętym grubą warstwą mchu. Przeszedłszy przez niego, miałam doskonały widok na otaczające mnie barwne kwiaty i fantazyjnie przycięte rośliny. Nie zatrzymałam się jednak, aby je podziwiać, tylko ruszyłam w głąb ogrodu po wysypanej drobnymi kamyczkami ścieżce. Xeren szedł za mną, oglądając wszystko z zaciekawieniem. Po następnych kilkunastu minutach dotarliśmy do centrum tego miejsca - malutkiej łączki w kształcie koła, na której środku rosło obsypane różnobarwnymi kwiatami drzewo.
- Wow - wyrwało się mojemu towarzyszowi.
- Prawda, że piękne? Wedle starych ksiąg zasadził je tutaj jedne z pierwszych władców tych ziem, przedstawiciel wymarłej już wilczej rasy, zwanej "Guerriers de la Nature", wojownikami Natury. Wilki te panowały nad roślinnością, a sama ich obecność powodowała, że drzewa i kwiaty rosły lepiej i szybciej. Legenda głosi, że Absalom, ten władca, został pochowany właśnie w tym miejscu, głęboko pod drzewem, a jego duch opiekuje się tym ogrodem. Podobno czasami można go zobaczyć, jak w świetle księżyca przechadza się alejkami.
<Xeren?>

Od Galax'a CD Omegi

-Naprawdę?- zapytałem z niedowierzaniem w tej chwili byłem najszczęśliwszy na świeci miałem ochotę pocałować ale widziałem, że Omega nie była do końca na to gotowa i nie wiedziałem jak by zareagowała więc ją mocno przytuliłem, w tym momencie moje serce biło jak szalone i czułem motyle w brzuchu byłem na prawdę szczęśliwy. Merdałem ogonem ze szczęścia jak szczeniak, zerwałem kwiaty a potem zrobiłem z nich wianek i nałożyłem na głowę Omedze która nie była jeszcze do końca przekonana. Bałem się, że ona się zgodziła tylko dla tego żeby nie robić mi przykrości ale starałem się o tym nie myśleć, teraz liczyła się dla mnie tylko Omega.
-Chodź- powiedziałem patrząc na piękną waderę.
-Ale gdzie?- zapytała zdziwiona
-Zobaczysz - oznajmiłem i ruszyłem w drogę Omega podążała tuż za mną.
Po kilku minutach byliśmy na plaży marzeń a nad nami świeciło wiele gwiazd było tam pięknie. Tysiące gwiazd odbijały się w oczach Walery wyglądało to przepięknie.
-Tysiące gwiazd umieszczonych w twoich oczach, nigdy nie widziałem nic piękniehszego - powiedziałem patrząc prosto w jej przepiękne oczy.

<Omega?>

Od Luny CD Dewi'ego

Powiedziałam  i zaczęłam się rozciągać, kiedy skończyłam się rozciągać powiedziałam:
-Wyruszamy w nocne góry, słyszałam, że zmierza do nas epidemia choroby która sprawia, że wilki tracą zmysły a tam rośnie roślina która uchroni nas przed tym.  - powiedziałam i wzięłam książkę gdzie roślina była opisana.
Róża gwiazd 
To kwiat o bardzo pięknym i intensywnym zapachu. Wygląda jak najzwyklejsza róża lecz na jej płatkach zawsze są krople rosy i z jej środka unosi się lekka biało różowa mgiełka. 
Kwiat rośnie w najwyższych partiach gór gdzie zawsze leży śnieg, jest raczej nie często spotykany.
Eliksir z kwiatu chroni przed wszystkimi chorobami i epidemiami.

Przeczytaliśmy wiadomość na temat kwiatu i ruszył ósmy w drogę. Wziełam ze sobą torbę a w niej miałam namiot, lampę i linę oraz pojemnik na kwiat. Dewi wzioł torbę a w niej sztylety, lampę, koc i coś jeszcze do niej zapakował ale nie widziałam gokładnie co. Kiedy byliśmy już spakowani ruszyliś na poszukiwania kwiatu. Byliśmy już przed górami i zaczeła się najcięższa część wyprawy. Zaczęliśmy wspinaczkę na początku było łatwo ścrerzka i ładna pogoda.
-Żeby tak się szło aż do końca- oznajmiłam z uśmiechem patrząc na Dewi'ego
-Tak, było by super- odpowiedział mój ukochany również z uśmiechem.
Byliśmy już w wyższej partii gór i zaczęło się ściemniać rozbiliśmy namiot i rozpaliliśmy ognisko a potem udało się nam złapać zająca którego po tem zjedliśmy. Nagle zerwała się zamieć śnieżna na tym etapie gór nie jest ona zbyt mocna ale daje o sobie znaki. Schowaliśmy się do namiotu i przykryliśmy kocem, ale jednak dalej było zimno zaczełam się przytulać do Dewi'ego i wtulona w niego zasnełam.

<Dewi?> sorki ale chciałam dać jakiś fajny pomysł .


piątek, 25 sierpnia 2017

Od Dewi'ego CD Luny

W sumie na początku nie wierzyłem ,że to się uda, ale jednak. Szybko podbiegłem do mojej ślicznotki, która była wykończona. Wziąłem ją więc na plecy i kierowałem się w stronę jej jaskini. Powoli odzyskiwała przytomność, ale jednak była zbyt osłabiona by iść o własnych siłach. Była lżejsza niż przypuszczałem, więc chodzenie z nią nie było problemem. Coś mamrotała, ale nie byłem wstanie nic zrozumieć, tym bardziej ,że przechodziliśmy koło rzeki, której szum zakłócał jej słowa. Gdy doszliśmy po paru minutach do jej jaskini położyłem ją w najwygodniejszym miejscu moim zdaniem bynajmniej i poszedłem po wodę.

Kiedy wróciłem, Luna dalej spała. Była taka urocza... Położyłem się więc obok i wtuliłem się. Chciałem być jak najbliżej jej, żeby była bezpieczna. W zasadzie ciężko to opisać... Wydaje Ci się ,że całe życie będziesz sam aż w końcu spotykasz ją... Wszystko się wtedy zmienia, ona staje się sensem Twojego życia, nic innego się nie liczy. Żadna wadera, nie ma już znaczenia, tylko o niej jesteś w stanie myśleć. Tylko przy niej jesteś naprawdę szczęśliwy. - zamyśliłem się.

- Nie mogę Cię stracić - szepnąłem jej do ucha, tuląc ją do siebie jeszcze bardziej.
- Nie stracisz - odpowiedziała delikatnym głosem.
- Mam nadzieję - odparłem. - Nie wyobrażam sobie świata bez Ciebie - rzekłem.
- Tylko się nie rozklejaj - zażartowała.
- Spokojnie, po prostu chcę żebyś wiedziała ,że jesteś dla mnie najważniejsza - uśmiechnąłem się i ucieszyłem ,że odzyskała przytomność.
- Wiem o tym - odwróciła się do mnie i odwzajemniła uśmiech. - Masz jakieś plany na wieczór? - dopytała po chwili.
- Hmm, nie ,ale coś czuję ,że to się zaraz zmieni - odparłem.
- No to w takim razie już masz - zaśmiała się. - Tylko muszę się rozprostować - dodała przeciągając się.

CDN


<Luna ?>

Od Dewi'ego CD Omegi

- Nie ma żadnego problemu - odparłem puszczając oczko do wadery. - Zawsze służę pomocą - dodałem przyglądając się tej niewielkiej waderze.
- Samej by było trochę trudniej - odpowiedziała lekko zmęczona wilczyca.
- No fakt, to spory kawał mięsa - zaśmiałem się. - Swoją drogą już dawno chciałem Cię poznać, sporo słyszałem o Tobie, ponoć jesteś medykiem? - dopytałem dla pewności.
- Owszem, Ty jesteś alfą jak mnie mam - odparła kiwając głową.
- Zgadza się, w sumie dość od niedawna - odpowiedziałem.

Wadera wciąż nie spuszczała wzroku z moich bandaży, najwyraźniej zaciekawił ją fakt czemu noszę je na łapach. Postanowiłem więc rozwiać jej wątpliwości.

- Często trenuję - odparłem pokazując wzrokiem na bandaże.
- To wiele wyjaśnia - zamyśliła się.
- No niestety, tak to już działa - dodałem.
- W sumie może coś na to poradzę - uśmiechnęła się przyjaźnie.

Rzadko kiedy ufam obcym, ale Omega wydawała się naprawdę w porządku. Więc postanowiłem ,że zaufam jej w jakimś stopniu. z innej strony dobrze mieć znajomego medyka - pomyślałem.

- Jeżeli to nie jest problem to chętnie - rzuciłem odwzajemniając uśmiech.
- W takim razie musimy pozbierać kilka ziół - powiedziała rozglądając się.
- Czyli masz na myśli, jakiś las? - spytałem przyglądając się jej zachowaniu.
- Tak, las to zbiorowisko różnego rodzaju ziół - uśmiechnęła się.
- No zapewne tak, nigdy nad tym nie myślałem w ten sposób - przyznałem.
- Domyślam się, niewiele wilków ma jakieś pojęcie o medycynie - odparła.
- Fakt sam nie znam zbyt wielu wilków, które się na tym znają - przyznałem jej rację.
- Już wiem gdzie pójdziemy! - podniosła ton z entuzjazmu. Kierując się ścieżką.

Ruszyłem więc za waderą...


CDN


<Omega ?>

Od Luny CD Dewi'ego

-Nie wiem ale mam mały pomysł- stwierdziła patrząc w prost w oczy Dewi'ego.
-Mów jaki- odpowiedział patrząc na mnie.
-Więc tak: Zwawisz go do jeziora różowego kwiatu a ja tam będę czekać. Ja stworzę wodne tornado i pokieruję na niego a potem zozkarzę tornadu aby wyniosło go gdzieś daleko po za tereny- oznajmiłam plan mojemu partnerowi który pokiwał głową na zgodę, ja szybko pobiegłam nad jezioro a Dewi już wawił potwora. Po chwili dostrzegłam potwora biegnącego w tą stronę, szybko zaczełam tworzyć tornado kiedy byli już wystarczająco blisko skierowałm tornado na potwora która zmiotło go z ziemi i zaniosło daleko po za tereny watahy. Padłam wycieńczona na ziemię bo wymagało to dużo sił leżałam patrząc w górę gostrzegłam Dewi'ego stojącego na demną i słyszłam niewyraźne słowa ,,Luna, nic ci nie jest?” po chwili zendlałam. Kiedy się obudziłam moja głowa była oparta na ramieniu mojego ukochanego.

<Dewi?> sorka, że tak długo teraz będę dodawać opo raczej reguralnie.

Od Xeren'a CD Soleil

-Jest super- powiedziałem patrząc na waderę która była zdziwiona całą sytułacją.
Patrzyła na mnie zimnym wzrokiem bo bez jej zgody wciągnołem ją do wody ale po chwili bycia w jednej pozycji zaczeła pływać. Ja zaś zanurkowałem i wypłynełem tuż przed wilczyca która spokojnie pływała. Pływaliśmy jeszcze chwilę i wyszliśmy na brzeg otrzepałem się i stanołem w płomieniach aby całkiem wyschnąć, Soleil też się otrzepała ale nie była do końca sucha więc stworzyłem smoka z ognia który przeleciał wokół niej kilka razy i była całkiem sucha a smok wrócił do mnie.
-Dzięki-  powiedziała z obojętnością
-Nie ma za co- odparłem z uśmiechem
-Z głód miałem trochę, może zapolujemy na coś?- zapytał em patrząc na moją towarzyszkę.
-Eh dobrze - westchneła obojętnie
Zaczęliśmy węszyć wadera złapała trop dzika który po chwil nam się ukazał pobiegłem za nim a wadera jedynie szła w jego stronę. Byłem blisko dzika podgryzłem go i pokierowałem w stronę Soleil która go zabiła.

<Soleil?> Najmocniej cię przepraszam ale miałam problemy z tabletem.

Od Omegi CD Galax'a

Był wieczór, kiedy się obudziłam. Początkowo byłam przerażona; tak długo spałam po tym zielsku? Potem jednak dostrzegłam obok mnie przyjaciela, przez co trochę się uspokoiłam. Wyglądał na spiętego. 
– Coś się działo? – wypaliłam ni stąd ni zowąd. 
– Nie, nic. – mruknął. "Kłamiesz" - warknęłam w myślach, ale nic nie zdążyłam powiedzieć, bo zachęcił mnie, bym za nim poszła. Tak właśnie właśnie wylądowaliśmy nad jeziorem w czasie zachodu słońca. 
Zauroczona wpatrywałam się w złotą kulę, znikającą za szarymi chmurami, które zakrywały horyzont. Czasami nawet zapominałam oddychać. 
Powoli jednak niebo traciło ciepłe barwy i zmieniało się na lukrecjowy, aksamitny materiał obsypany srebrnym brokatem oraz dużą, białą broszką w kształcie koła.
Zerknęłam na towarzysza, który był z każdą sekundą coraz bliżej. 
– Proszę, to dla Ciebie. –powiedział, wyjmując bukiet kwiatów. 
– Dziękuję... – szepnęłam, grzywką zasłaniając rumieńce. Spuściłam wzrok na wodę.
– Omego... Ja... – zaczął się jąkać. Spojrzałam na niego pytająco – Ja cię kocham, kocham nad życie, czy chcesz ze mną chodzić? – wypalił na jednym wdechu.
Po wypowiedzeniu tych słów głośno wypuścił powietrze. Patrzyłam na niego w bezruchu. C-Co? Co on po-powiedział?
Ja... Do tej pory traktowałam go jak... Przyjaciela, nie dopuszczałam do siebie, że może... Co  teraz? Może z czasem się przekonam? 
Jednak... Czy jestem gotowa po stracie... Swoich d z i e c i? 
– Galax... – zaczęłam powoli. – Nie jestem pewna, czy to nie za szybko... Ale... Um... Zgadzam się. – wydukałam powoli. Nie wiem... Może rzeczywiście coś do niego czuję, ale to odpycham. Może. 


< Galax? >

czwartek, 24 sierpnia 2017

Tobiego do Śmierci



Tobi już od dobrych kilku minut chodził bez celu po Księżycowym Lesie. Nie miał na nic ochoty. Najchętniej to by kogoś zaraz zasztyletował, ale zwęszył tu ostatnio jakąś większą watahę i wolałby nie ryzykować ewentualnego konfliktu. Postanowił też, że na razie będzie unikał innych wilków. Chociaż w obecnym stanie to wilki mogłyby unikać jego.
Ruszył więc w dalszą podróż. Tobi słusznie zauważył, że słońce było już wysoko na niebie. Na swojej drodze napotkał spokojnie płynącą rzeczkę, przez którą przepłynął i tak skrócił sobie drogę. Wychodząc na drugi brzeg szybko wylał wodę z uszu i otrzepał mokre futro. Momentalnie poczuł się też trochę lżejszy.
Tobi odwrócił łeb po raz ostatni w stronę spokojnie płynącej rzeki. Wyobraził sobie, jak ta rzeka mogłaby wyglądać, gdyby całkowicie ją wysuszyć. Kiedy Tobi odwrócił się ponownie, prawie dostał zawału na widok niebieskookiej wadery stojącej niemal metr od jego nosa. Basior natychmiast cofnął się do tyłu, stając tylnymi kończynami w wodzie. Przez chwilę wydawało mu się, że widzi ducha, jednak wilczyca była jak najbardziej realna. A przynajmniej tak mu się wydawało.
- O co chodzi? - zapytał nieznajomej.
Może chciała go zabić? Jednak gdyby tak było, już by to uczyniła.

<Śmierć?>

środa, 23 sierpnia 2017

Od Galax'a CD Omegi

-Nie, nie miałem takiego zamiaru- odparłem z lekkim uśmiechem patrząc na mokrą waderę.
-Oh...no nic- westchneła obojętnie. Chwyciłem ją delikatnie na za kark i delikatnie wyciągnołem na brzeg, położyłem ją na trawie aby trochę od poczęła.
-Dobrze się czujesz?- zapytałem ponieważ wyglądała jak by się trochę źle czuła.
-Trochę głowa mnie boli- stwierdziła leżąc w cieniu drzew.
-Zaczekaj tu zaraz wrócę- powiedziałem i ruszyłem w stronę niewiadomą dla Omegi.
-Dobrze- odrzekła cicho.
Pobiegłem na łąkę krwawej nocy. Kiedy byłem już na łące uzbierałem piękny bukiet kwiatów który miał posłużyć na dzisiejszy wieczór gdyż dziś pełnia. Zerwałem również zioło które pomogło by waderze.
Wróciłem do niej i dałem jej lek, ona go wzięła i po chwili zasneła. Leżałem obok i pilnowałem aby nikt jej nic nie zrobił, nagle usłyszałem czyjeś kroki po chwili dostrzegłem czterech basiorów którzy zmierzali w naszą stronę. Jeden z nich powiedział ,,To Omega” i podeszli do nas in jeden powiedział:
-EJ ty odsuń się od niej mam z nią coś do załatwienia- powiedział jeden z nich
-Lepiej z tąd idź jesteś na terenie watahy krwawego zaćmienia, a tylko ją tknij a obiecuję ci, że źle się to skończy- powiedziałem z agresją patrząc na niego.
-Hehehe- zaśmiał się i mnie zaatakował po chwili pozostali mnie też zaatakowali. Walczyłem  z nimi ale mieli zbyt dużą przewagę liczebną, nagle pojawiła się Luna.
-Idźcie z terenów mojej watahy bo źle skończycie- powiedziała groźnie. Oni się tylko zaśmiali a ona ich zaatakowała po chwil wszyscy z nich leżeli mocno poranieni na ziemi a ona zamieniła się w smoka krzyknęła na nich i oni uciekli.
-Dziękuję ci- powiedziałem patrząc na alfę
-Drobiazg- powiedziała i odleciała.
Był już wieczór i Omega się obudziła.
-Coś się działo? - zapytała
-Nie nic- powiedziałem aby jej nie martwić.
-Chodź - powiedziałem i bez słów poszliśmy nad jezioro zachodu słońca, kiedy byliśmy już nad jeziorem obserwowaliśmy piękny zachód słońca. Podczas oglądania go zaczołem się przybliżać do wilczycy która wyglądała pięknie. Kiedy słońce zaszło a księżyc świecił w pełni swojej okazałości wujołem bukiet kwiatów który wyglądał tak, dalej go jej.
-Proszę to dla ciebie- powiedziałem dając go waderze
-Dziękuje- powiedziała
-Omego ja...ja...ja...- zaczołem się jąkać
-Ja cię kocham, kocham nad życie, czy chcesz ze mną chodzić?

<Omega;3>


Od Omegi do Dewi'ego

Szarpnęłam swoją ofiarę. Ciągnęłam byka. Szło mi to opornie, bowiem był ciężki. Normalnie zjadłabym na miejscu, zostawiając resztki na pożarcie padlinożercom, ale uznałam, że watasze przyda się dodatkowa porcja mięsa. Mijałam dużą ilość wilków, które jedynie na mnie patrzyły, lub całkowicie ignorowały. Kilka nawet specjalnie mnie popchnęło. 
Byłam coraz bardziej zmęczona, bliska zrezygnowania i rzucenia trupa jeleniowatego na środku drogi, gdy nagle ktoś chwycił go z drugiej strony. Zerknęłam z wdzięcznością na wilka. 
Był to Alfa. Dewi. Jeszcze nie miałam okazji go wcześniej spotkać. 
Był wilkiem o ciemnym umaszczeniu. Czarna sierść, z jasnoszarymi fragmentami łap, owiniętymi bandażami. Jego ogon był długi. Najbardziej przyciągały jednak uwagę złote oczy. 
– Dziękuję. – mruknęłam niewyraźne. Zerknął w moją stronę. – Jeszcze mnie nie znasz, taa... Omega jestem. 
Cisza panowała do momentu, gdy puściliśmy zwierza w odpowiednim miejscu. 
– Jeszcze raz dziękuję za pomoc– powiedziałam z uśmiechem, delikatnie dygając w stronę czarno-szarego basiora. 

< Dewi? >

niedziela, 20 sierpnia 2017

Od Omegi CD Galax'a

ー Dziękuję. Ty też jak na basiora jesteś spoko. ー mrugnęłam do niego. 
Spędziliśmy miły wieczór, chodząc po terenach. 
***
Minęło parę tygodni od poznania Galaxa. Zyskał miano mojego przyjaciela. 
Dotknęłam wierzchem łapy taflę wody, naruszając jej gładką powierzchnię. Cudowną ciszę przerywał tylko mój głos, gdy nuciłam swoją ulubioną piosenkę https://youtu.be/XKuDOX2hTjs. W pewnej chwili jednak coś tą harmonię przerwało. I były to kroki. Kroki paru wilków. 
Moje złote oczy zaczęły się powoli zwężać, gdy wyczułam zapach tych osobników. Nie, nie, nie! Nie teraz! 
Gwałtownie potrząsnęłam głową, szukając spanikowanym wzrokiem schronienia, czegokolwiek, co by mi pomogło. Nic. Pustka.
Moje spojrzenie padło na wodę. Raz się żyje! Yolo! Nabrałam powietrza w płuca i skoczyłam w dół. Zatrzymałam się dopiero na dnie i popatrzyłam w górę. Przez refleksy stworzone załamaniem światła dostrzegałam ciemne sylwetki czterech basiorów. Wyrośli. Już nie są tymi nastolatkami, którzy mnie okradali...
Jeden z nich machnął łapą na kumpli i ruszyli dalej. Odczekałam jeszcze chwile po czym odbiłam się i popłynęłam w górę. Nawet nie trudziłam się wyjściem na brzeg. Wyrzuciłam tylko na niego przednie łapy i głowę, którą na nich oparłam, wypluwając wodę. 
ー Co ci się stało? ー zapytał ktoś. Podskoczyłam i wylądowałam znowu w wodzie. Z trudem znowu wyszłam.
ー JEZU! TY CHCESZ ŻEBYM ZAWAŁU DOSTAŁA I PRZY OKAZJI SIĘ UTOPIŁA?! ー wydarłam się na Galax'a. 


< Galax? C: >

Od Dewi'ego CD Luny



- To bardzo ciekawa i smutna zarazem historia - odparłem.
- To prawda - zgodziła się ze mną wadera.
- Chociaż zaskoczył mnie fakt, że ktokolwiek tam był - dodałem po chwili.
- No to dość interesujące, bo wcześniej o tym nie słyszałam - powiedziała po zastanowieniu.
- Swoją drogą sporo tutaj tych książek - rzuciłem, rozglądając się po półkach.
- Hah, to jest największy zbiór ksiąg w okolicy, w zasadzie to chyba nawet jedyny - podsumowała z uśmiechem wadera.
- W sumie... Może pójdziemy się przejść? - zaproponowałem.
- To nie taki głupi pomysł - zgodziła się ze mną.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Tak się zdarzyło ,że ruszyliśmy do lasu fioletu. Powoli się ściemniało co dodawało tylko klimatu. Luna jak zawsze wyglądała pięknie, jeszcze blask księżyca, który odbijał się od jej lśniącego futra, nie jeden się za nią ogląda - pomyślałem. Szliśmy przez jakiś czas w ciszy, podziwiając widoki, ale jak wiadomo cały czas tak iść nie można więc zacząłem rozmowę:

- Chyba nie za często tutaj bywasz - rzuciłem.
- Owszem, wcześniej nie było jakoś okazji... - odparła lekko posmutniając.
- Myślę ,że teraz będzie dużo okazji, żebyśmy mogli wychodzić... razem - uśmiechnąłem się szarmancko do wadery.
- Mam nadzieję - odparła rumieniąc się. Było to przeurocze.
- Tak w ogóle to pierwszy raz w życiu widzę fioletowy las - rzekłem po zastanowieniu.
- Hah, naprawdę? W sumie nigdy nad tym nie myślałam... - zastanowiła się. - Ale możesz mieć rację raczej nie codziennie widzi się takie rzeczy - dodała.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę ,że jesteśmy razem i ,że odwzajemniasz moje uczucia - rzuciłem nagle zmieniając całkowicie temat.
- Ja też się cieszę - zatrzymała się wadera i podeszła bliżej mnie.
- Kocham Cię - odparłem i pocałowałem ją, przy okazji tuląc ją do siebie.

I wtedy nagle za jednego z drzew wyskoczył jakiś wilk...

Zatrzymał się przed nami zdyszany. Patrzyliśmy na niego jak wryci, tym bardziej ,że to jednak tereny watahy, a on nie był jednym z jej członków. Już miałem coś powiedzieć, ale wtedy...

- Uciekajcie! - krzyknął zdyszany przerywając mi.
- On za chwilę tu będzie! - dopowiedział i tak jak szybko się pojawił zaczął uciekać.
- Ale kto? - spytała Luna spoglądając na mnie.
- Chyba to - pokazałem łapą jak drzewa upadają w oddali od ciężaru czegoś co szło w naszą stronę.
- To nie zapowiada się najlepiej - podsumowała wadera.

Szybko wzięliśmy łapy za pas. Biegliśmy przed siebie szukając jakiegoś miejsca do schowania się. Zobaczyłem po boku skałe, która była przechylona, pokazałem wzrokiem Lunie o co mi chodzi i udaliśmy się tam. 

Nie trzeba było długo czekać a potwór znajdował się już kilka metrów przed nami, w całej okazałości mogliśmy go zobaczyć...



Nasze oddechy stały się płytkie a bicie serca ledwo słyszalne. Nie chcieliśmy żeby nas usłyszał. W zasadzie skąd to się tutaj wzięło?! - myślałem. Po minutach, które trwały wieki oddalił się na tyle ,że mogliśmy spokojnie odetchnąć i wyjść. Popatrzeliśmy na siebie z przerażeniem.

- A więc, chyba trzeba coś z tym zrobić - zacząłem.

CDN


<Luna?>

sobota, 19 sierpnia 2017

Od Soleil CD. Xerena



W trakcie tej wymiany zdań nie podniosłam głosu ani razu (no sorry, to nie w stylu Soleil), jednak warczałam dość sporo. Nie spodobało mi się, że Xeren próbował grzebać mi w głowie. Jednak ogólnie jego towarzystwo nie było takie złe, więc nie chciałam, by odchodził. Zatrzymałam go więc i zaproponowałam dalsze zwiedzanie terenów. Poszliśmy więc dalej.
- Soleil, ja cię lubię i przepraszam cię za tamto, nie chcę stracić twojej przyjaźni - odezwał się trochę nieśmiało mój towarzysz, patrząc mi w oczy. Z każdym krokiem zbliżaliśmy się do Błękitnego Wodospadu.
- W porządku - odparłam krótko. Nie powiedziałabym, że jesteśmy przyjaciółmi, biorąc pod uwagę fakt, że znamy się dwa dni, ale niech sobie mówi jak chce. Jeśli on uważa mnie za przyjaciółkę - proszę bardzo, mogę nią być. Ale niekoniecznie musiało to działać w drugą stronę.
>>> <<<
- To tutaj - oznajmiłam, przedzierając się przez ostatnie krzaki. Naszym oczom ukazał się Błękitny Wodospad. Woda w tym miejscu była krystalicznie czysta, a dno w większości piaszczyste. Wiedziałam, że to miejsce często odwiedzane przez wilki mające ochotę na kąpiel. I nie dziwiłam im się. Dogodne warunki w połączeniu z pięknym otoczeniem czyniły Błękitny Wodospad kolejnym plusem Watahy Krwawego Zaćmienia.
- To Błękitny Wodospad, członkowie watahy często przychodzą tu popływać - powiedziałam, odwracając się w stronę Xerena. Rdzawy basior właśnie odbiegał gdzieś w bok. W kilka sekund zniknął mi z oczu i po chwili usłyszałam głośny plusk.
- Chodź, Soleil! - zawołał mój towarzysz, utrzymując głowę nad powierzchnią. - Woda jest ciepła!
Powoli zeszłam na brzeg i przyjrzałam się krytycznie jeziorku.
- Nie jestem co do tego prze... - zaczęłam, ale w następnym momencie zostałam wciągnięta do wody przez uśmiechniętego Xerena.
<Xeren?>

czwartek, 17 sierpnia 2017

Od Xeren'a CD Soleil

 -No cóż ja...ja- zaczołem się jąkać patrząc w oczy rozgniewanej wadery.
-No wypowiedz się, a nie się jąkasz! - krzyknęła na mnie z gniewem w oczach.
-Ja cię przepraszam, ale wyczułem, że coś konbimujesz i chciałem się dowiedzieć co- odpowiedziałem z uszami do tyłu było mi głupio, że tak postąpiłem bo bardzo polubiłem waderę i w sumie to chciałem się dowiedzieć czy ona też mnie lubi. Ona cały czas patrzyła na mnie z gniewem w oczach .
-Przepraszam cię, ja może już pójdę- skomentowałem z opuszczoną głową ku ziemi i powoli odchodziłem. Wilczyca patrzyła ma mnie z zamyśleniem.
-Poczekaj!- krzykneła w moją stronę -Wruć tu- powiedziała niewzruszonym głosem.
Podeszłem ze wstydem i spojrzałęm na wilczycę.
-Nic się nie stało ale więcej tego nie rób- powiedziała stanowczym głosem a ja się uśmiechnołem i zaczołem merdać ogonem.
-Chodź idziemy w dalszą drogę, po terenach- powiedziała już z lekka milszym tonem. Poszliśmy dalej.
-Soleil ja cię lubię i przepraszam cię  za tamto nie chcę stracić twojej przyjaźni- powiedziałem nieśmiałym głosem patrząc w oczy wadery.

<Soleil?>

Od Liry do Freia

Szłam spokojnie po przez las piękna nikogo w pobliży nie było nikogo tak mi się przynajmniej zdawało. Nagle przedemną spadło czarne a błękitne przy końcu, zdałam sobie, że nie jestem tutaj sama. Nagle przedemną wylądował jakiś wilk.
-Witaj- powiedziałam patrząc na wilka zauważyłam, że coś jest nie tak z jego oczami.
-Jestem Lira- powiedziałam patrząc w oczy wilka.
-Witaj, ja jestem Frei- odpowiedział miłym głosem.
-Niedawno dołączyłeś do watahy?- zapytała miłym głosem cały czas przyglądając się oczom wilka.
-Tak- odpowiedział
-Chodź oprowadzę cię po terenach - powiedziałam rzecz wiadomą.
-Dobrze - odparł i ruszył ósmy w drogę ja wciąż przyglądałam się oczom basiora wyglądały jakby był pozbawiony wzroku lecz zachowywał się w terenie jak wilk z bardzo dobrym wzrokiem bardzo mnie to nurtowało, ale trochę głupio było mi tak w pros zapytać. Przemierzaliśmy drogę w milczeniu w końcu moja ciekawość wzięła górę i zapytałam.
-Co jest z twoimi oczami?- zapytałam nieśmiałym głosem.

<Frei?>

Ogłoszenie!

Nastąpiły małe zmiany w regulaminie proszę o zapoznanie się z nimi.

Dewi zostaje basiorem alfa!

Dewi zostaje basiorem alfa gratulujemy!

Pierwsza para w watasze!

Luna i Dewi zostają parą ❤💕


    💝💝      💝💝  
💝💖💖💝💖💖💝
💝💖💖💖💖💖💝
💝 💖💖💖💖 💝
     💝💖💖💖💝     
          💝💖💝          
               💝               


Nowy konkurs!

Konkurs na sto postów!
 Za każde opowiadanie napisane przez danego wilka będzie on otrzymywał 10 ks. jeśli uda się dojść do 100 postów to każdy następny post będzie nagrodzony 20 ks.
Wilk który napisze najwięcej opowiadań dostanie następujące nagrody:
I-Główne stanowisko i 600 ks.
II-Dowolna rzecz ze sklepu i 300 ks
III- 200ks.

Konkurs trwa do 2.09.2017

Miłej zabawy.
Luna 

środa, 16 sierpnia 2017

Od Luny CD Dewi'ego

 Lekko mnie zamurowało kiedy basior powiedział te słowa . Stała przez chwilę nieruchoma niczym głaz wpatrując się w Dewi'ego, dopiero do mnie docierały jego słowa w sumie od dłuższego czasu zaczynałam coś do niego czuć.
-Zaczekaj- odpowiedziałam przybliżając się di basiora ze spuszczoną  głową, podniosłam łapą jego łeb spojrzałam mu prost w oczy, a następnie przybliżyłam swoją głowę do jego i go pocałowałam.
Pocałunek był namiętny lecz nie trwał zbyt długo bo usłuszeliśmy jakieś powolne kroki zmierzające w naszą stronę, po chwili stanoł przed nami dostojny,stary  wilk. Widać było, że jest bardo stary ledwo stawiał kroki, był w złotej koronie w której było serce z księżycowego srebra. To nie zwykłe srebro tylko magiczne jest nie możliwe do zerwania ani zniszczenia przetrwa wszystko bez skazy, zawsze w nocy błyszczy niczym księżyc w pełni to symbol wiecznej miłości, nieskończoności i trwałości . Wilk spojrzał na nas i powiedział.
-Witajcie jestem Ezewar, król tego zamku- odpowiedział starzec.
-Ja jestem Luna, alfa watahy krwawego zaćmienia to jest Dewi jeden z najbardziej zaufanych mi wilków i mój...- nie dokończyłam zdania bo nie byliśmy jeszcze oficjalnie razem.
-Wiem moja droga, ja o wszystkim wiem. Mam moce które mi na to pozwalają. Mam już całe 5000 lat pamiętam czasy jak ciebie jeszcze nie było na tych terenach - wypowiedział wilk.
-Tak ja jestem dość młoda mam- nie dokończyłam zdania a starzec powiedział
-3 lata. Moja ukochana Lerena odeszła 2000 lat temu od tamtej pory jestem tu całkiem sam wiele alf miało watach na tych terenach ale wszystkich pochłaniała nienawićmść nikt nie wiedział co to miłość a wy jesteście przykładem takiej miłości. Zazwyczaj przepędzałem z tych terenów inne wilki ale wy jesteście inni i dlatego wy jesteście godni tych terenów. - powiedział z lekkim uśmiechem. - Wasza miłość jest jak moja i Lreny. To piękne, dziękuję wam za to, że moje oczy mogły jeszcze raz ujrzeć  tak piękną miłość myślałem iż nie doczekał się tego ale jednak, dziękuje- powiedział i rzucił koronę o ziemię a o a się rozpadła i wypadły serca które zamieniły się w naszyjnik (klik). Dał nam po jednej części i powiedział.
-Jesteście jak ten naszyjnik z księżycowego srebra osobno jesteście piękni, silni ale razem jesteście nie do pokonania i przetrwanie razem wszystko. Uzupełnianie się i twożycie jedność. - powiedział  z uśmiechem a my patrzyliśmy na niego z za ciekawiem.
-Dziękujemy ci- powiedziała w naszym imieniu.
-Nie to ja wam dziękuję- i zamienił się w pył i został poniesiony przez wiatr.
My spojrzeliśmy na siebie i dalej się pocałowaliśmy. Po chwili znów przestaliśmy i powiedziałam .
- pięknie tu ale wracajmy już - powiedziała i założyłam naszyjnik na szyję Dewi zrobił to samo. Rusztliśmy w drogę powrotną po kilkunastu minutach byliśmy przy mojej jaskini.
-A niech to zapomniałem ale trudno- powiedział i uderzył się w głowę łapą.
-Luno czy zeczcesz ze mną być?- zapytał patrząc na mnie
-Oczywiście, że tak - powiedziałam i pocałowałam basiora.
Weszliśmy do mojej jaskini a ja weszłam w jedno z tajnych przejść Dewi podążał za mną po chwili byliśmy w mojej tajnej bibliotece (klik)
-Jest tu ok. 500 0000 ksiąg na pewno coś znajdziemy- powiedziałam - Wieczna miłość do mnie - dodałam a do mnie przyleciało 5 ksiąg.
-Szukaj może coś znajdziemy o tym królu- powiedziałam do mojego ukochanego i zaczełam czytać tak jak i on. Po jakiś 2 godzinach dewi coś znalazł .
-Luna zobacz -i pokazał mi stronę gdzie było coś o nim napisane.
Ezewar i Lorena 
Był to dwa wilki król i królowa o mocach tak potężnych, że dali by radę armii 1000 najlepszych magów. Ich miłość była potężna nikt nigdy nie widział takiej miłości. Księżyc zesłał im naszyjnik za znak ich wiecznej miłości. Żyli w dobrobycie ich królestwo było potężne a ich poddanym było dobrze. Lecz pewnego dnia zaatakowano ich ukochana króla została porwana, oddali by ją pod warunkiem, że król odda się w ich łapy. Król miał to zrobić lecz królowa zerwała naszyjnik  ze łzami w oczach życia go do ukochanego i powiedziała ,,Na zawsze będziemy razem” i wytworzyła czar tak potężny, że wszystkie złe wilki zginęły lecz ona też. To była prawdziwa miłość.
Król krąży po zamku aby odnaleźć miłość która jest tak jak ich o tej parze podaruke naszyjnik który ich uchroni od zła.
Król i królowa
Ezewar i Lorena

<Dewi? :3>

Od Dewi'ego CD Luny



Zabawa po zamku jakby nie miała końca, jak się okazuje jest on o wiele większy niż się wydaje. Znaleźliśmy nawet salę balową, oczywiście po wygłupialiśmy się tam trochę, udając wilki szlacheckiego pochodzenia. Nie sądziłem ,że w jednym miejscu można się tak dobrze bawić, z innej strony zastanawiało mnie czemu tu nikt nie przychodzi? - Może ten zamek jest nawiedzony - pomyślałem, lecz moje przemyślenia przerwała mi Luna:

- Na co czekasz! Chodź - krzyknęła biegnąc schodami w dół.
- Już idę! - odpowiedziałem, biegnąc w jej kierunku.

Wyglądało to na pierwszy rzut oka jak jakaś piwnicę, jednak panował tam nieprzyjemny dla nosa odór. 

- Gdzie my jesteśmy? - spytałem, licząc ,że wadera zna odpowiedź.
- Jeszcze nie wiem - odpowiedziała.

Zauważyłem ,że na ścianie są pochodnie więc odpaliłem jedną z nich i wziąłem ją do pyska. Dość ciężko się z nią mówiło ale udało mi się wypowiedzieć coś w zrozumiały sposób.

- TO LOCHY! - odparłem.
- Tak, to wiele wyjaśnia - odparła wadera, przyglądając się kością przymocowanym łańcuchami do ziemi, lub ściany.

Nie mieli tutaj zbyt dobrych warunków - pomyślałem. Chociaż bardziej zdziwił mnie fakt ,że Luna w ogóle się nie bała. Odważna jak na waderę. Pochodziliśmy tam przez dłuższą chwilę, chcieliśmy zobaczyć jak są duże? Może dokądś prowadzą? Wszystkie lochy były zamknięte, i znajdowały się równoległe po bokach drogi jaką szliśmy. Może faktycznie to przejście dokądś prowadzi, albo to to tylko ślepa uliczka. W końcu znaleźliśmy się na końcu mówiło o tym wpadające z góry światło słońca. Wyrzuciłem szybko nasze źródło światła i skierowałem się za Luną, która była już na schodach prowadzących do nieznanego.

W ten sposób znaleźliśmy się jakby na poddaszu (tak było przed nami mnóstwo krętych schodów, które musieliśmy przejść). Było to niewielkie pomieszczenie, które było przyozdobione różnymi kryształami, które obeszły się już kurzem. 

- Ciekawe jak dawno nikt tu nie zaglądał - odparła nagle Luna.
- Nie mam pojęcia - odparłem.

Wadera znalazła jakieś uchylone zasłony, które chciała odchylić jednak ich wiek na to nie pozwolił i się zerwały. A przed nami ukazał się balkon. Weszliśmy na niego bez zastanowienia i ukazał nam się widok całej watahy, oraz zachodzącego słońca.

- To piękne - odarła wadera.
- Masz rację - odpowiedziałem,ale nie patrząc na słońce tylko na nią.
- Ale ja mówię o słońcu... - odparła rumieniąc się wadera, która zauważyła ,że to na niej skupiłem swój wzrok.
- A ja mówię o Tobie - uśmiechnąłem się.
- Właściwie to od dawna chciałem Ci coś powiedzieć i myślę ,że to może być dobry moment, oczywiście zrozumiem jeżeli.. - chciałem jakoś to wytłumaczyć, zaczynając gubić się w słowach.
- Spokojnie, mów - odparła wadera, kładąc mi swoją łapkę na mojej i patrząc mi w oczy.

To dziwne, ale to dodało mi odwagi.

- Luno, chodzi o to ,że ja... Po prostu kocham Cię, oczywiście zrozumiem jeżeli Ty nie.. Przepraszam - odparłem kierując wzrok w dół. - Może lepiej już pójdę - dodałem.

CDN

<Luuuunaaaaa? ;3>

poniedziałek, 14 sierpnia 2017

Od Soleil CD. Xeren'a

Od Soleil CD. Xerena

Most Zmierzchu... "Ładny". "Nie jest zwykły". Te określenia nie mogły oddać aury bijącej od wiekowej konstrukcji. Było w niej coś pięknego, dodatkowo czułam od niej powiew tajemnicy. Szczypta magii też nie była tam obca... I pomyśleć, że z wyglądu to zwykły, stary, kamienny most! A, i jeszcze to jego położenie w sercu lasu - o ile nikt nie ma ochoty posiedzieć i pomyśleć - prawdopodobnie nie spotka się tam nikogo. Mogłabym wziąć tam płótno i farby... 
- Soleil? - wyrwał mnie z zamyślenia Xeren. Staliśmy pod jakąś jaskinią. Z tego, co pamiętałam, była niezamieszkana i znajdowała się jakieś piętnaście minut spokojnego truchtu od mojego mieszkania.
- Tak? Wybacz mi, zamyśliłam się - odpowiedziałam, posyłając towarzyszowi przepraszający uśmiech.
- W porządku. Chciałem tylko wiedzieć... czy pokażesz mi jutro pozostałe tereny?
- Uh... em... mogę. Chyba nie jestem jutro niczym zajęta... - stwierdziłam nieco niepewnie. - Jeśli ci to pasuje to... spotkajmy się tutaj jutro... trzy godziny po świcie?
- Jasne - odpowiedział Xeren z uśmiechem. - To do zobaczenia jutro, Soleil!
- Tak, tak, do zobaczenia - wymruczałam bardziej do siebie niż do niego. Odwróciłam się i zaczęłam odchodzić, kierując się ku Plaży Marzeń. Cieszyłam się, że w domu czeka na mnie odpoczynek. Tak bardzo się zmęczyłam... Psychicznie, oczywiście.
>>> <<<
Większość nocy spędziłam nad morzem, czerpiąc energię z samotności. Przysłuchiwałam się szumowi fal, obserwowałam gwiazdy i rysowałam w szkicowniku. Dopiero, gdy zaczęło się przejaśniać, wróciłam do nory i zdrzemnęłam się na dwie godziny - w związku z moją mocą, więcej snu nie było mi potrzebne. Rankiem, wypoczęta, wyruszyłam na spotkanie z Xerenem, postanawiając po drodze coś zjeść. Szczęście mi sprzyjało - udało mi się złapać zająca. Zabiłam go szybko, nie chcąc sprawiać mu dodatkowego bólu. Spałaszowałam większość zwierzątka dość szybko, a resztki, na które nie miałam już ochoty, przesunęłam pod krzak i częściowo zakopałam w ziemi. Potem byłam już gotowa na całodzienną wędrówkę po terenach watahy.
>>> <<<
- Co dzisiaj zobaczymy? - zapytał Xeren, gdy po przywitaniu ruszyliśmy na dalszą część wycieczki krajoznawczej.
- Najpierw Plaża Marzeń, potem Błękitny Wodospad. Łąka Piękna, szpital, a po zmroku Plaża Gwiazd. Jeśli wyrobimy się w czasie, zajrzymy też do jednego z ogrodów.
- W takim razie nie czekajmy - stwierdził mój towarzysz, a w jego głosie wyczułam nutkę ekscytacji. Ruszyliśmy spokojny truchtem przed siebie, ja nieco z przodu, prowadząc rdzawego basiora tą samą drogą, którą wracałam wczoraj wieczorem. Ominęliśmy jednak moje nadmorskie mieszkanie, skręcając na plażę kilkaset metrów wcześniej. 
- Ładne miejsce - powiedział Xeren, gdy stanęliśmy na niskiej wydmie. Mieliśmy stąd doskonały widok na pas plaży i błękitne morze. Wiał przyjemny, niezbyt silny wiatr, który plątał nasze futra i marszczył powierzchnię wody. W powietrzu czuć było zapach soli, jeszcze silniejszy niż w moim mieszkaniu. Piasek pod łapami był przyjemnie ciepły, a niebo niemalże bezchmurne. 
- Nie mówiłam już czasem, że wszystkie tereny watahy są piękne? - zapytałam.
- Może... - odpowiedział mój towarzysz, zamyślony.
- Ścigajmy się - zaproponowałam. Miałam ochotę spłatać nowemu znajomemu mały psikus. - Do tamtych skał. - Wskazałam łapą miejsce oddalone o kilka ładnych kilometrów. Xeren tylko roześmiał się i nie czekając na mnie, pobiegł przed siebie. Ruszyłam jego śladem. Basior utrzymywał dość spokojne tempo, zapewne biorąc pod uwagę dość duży dystans do przebycia. Ja jednak nie musiałam się tak oszczędzać, korzystając z mojej mocy - mogłam rozwinąć pełną prędkość i utrzymywać ją przez dłuższy czas. Xeren pewnie myślał, że robię niewłaściwie i że szybko się zmęczę, ale jeśli tak, to oczywiście nie miał racji.
W pewnym momencie poczułam w swojej głowie czyjąś obecność. Zwolniłam i skupiłam się na wypchnięciu tego kogoś z mojej głowy. Nigdy nie pomyślałabym, że lata mojej niewoli na coś się przydadzą... a jednak. Przynajmniej potrafiłam uchronić się przed czytaniem w myślach i atakami mentalnymi. Chociaż... pozbywając się ktosia, najpewniej Xerena, z myśli, zwolniłam do truchtu, przez co mój przeciwnik w wyścigu mógł nieco zmniejszyć odległość między nami. Cóż, nawet jeśli nic nie wyczytał mi w myślach, to przynajmniej zwiększył swoje szanse wygrania w wyścigu.
>>> <<<
Po Xerenie było widać oznaki zmęczenia, kiedy dobiegał do mety. Czekałam na niego... chyba trzy minuty. Gdy rdzawy basior w końcu zbliżył się do mnie, uśmiechnęłam się nieco.
- Jak ty to zrobiłaś? - zapytał, dysząc lekko.
- Taka magia - odrzekłam, w sumie zgodnie z prawdą. - Dlaczego próbowałeś czytać mi w myślach?
<Xeren?>

Profil Freia


Motto: ,,Nie ufam nikomu. Nawet sobie."
Imię: Frei
Pseudonim: Wilki dzielą się na dwie grupy. Jedni mówią do niego po imieniu. Ci drudzy ignorują. Można wywnioskować, że nie posiada pseudonimu. 
Wiek: 4 lata, śmiertelny
Płeć: basior
Rasa: wilk powietrza
Głos: https://youtu.be/Blf1z-QWXsA
Hierarchia: Omega
Stanowisko: strateg wojenny, negocjator
Jaskinia- Ciemnota
Moce: Nigdy nie trudził się ich odkrywaniem, więc nie zna. Ewentualnie można do nich zaliczyć umiejętność latania.
Charakter: Frei to basior skryty w sobie i niesamowicie nieufny. Woli być sam lub w towarzystwie dobrego przyjaciela, bo inaczej czuje się nieswojo. Niezwykle ostrożny. Polega na zmyśle węchu, więc ławiej mu się przekonać do wilków, które ładnie pachną. Jest duszą filozofa i wewnętrznym romantykiem. Jeśli kocha, to tylko szczerze. Nie jest jednak zbyt wylewny w okazywaniu uczuć. Potrafi dusić w sobie ból przez długi czas, często przybierając przy tym różnorakie maski. Wyładowuje napięcie, wymyślając wiersze.
Historia: Pamięta słodki zapach matki, szum traw, poczucie bezpieczeństwa i moment, kiedy to wszystko gdzieś zniknęło. Nawet on sam nie jest pewien swojej historii. To najbardziej tajemniczy aspekt jego życia. Jest niewidomy od urodzenia, co tak bardzo utrudnia sprawę.
Rodzina: Byli. Tylko tyle wie.
Ciekawostki
~ Ma bardzo dobrze rozwinięty zmysł węchu.
~ Mimo swojej ślepoty nauczył się orientować w terenie.
Partner: To jedno z jego skrytych marzeń.
Zauroczenie: Przyjęła go do watahy, nie zważając na brak wzroku. Potraktowała dobrze, jak na Alfę przystało. Pachniała tak pięknie... Luna.
Potomstwo: Wierzy, że kiedyś doczeka się małych wilczków.
Księżyce: 250
Ekwipunek: brak
Towarzysz: Nie potrzebuje go. Jakoś sobie radzi.
Właściciel: Duce

Od Xeren'a CD Soleil




-To może chodźmy zobaczyć most zmierzchu- odparłem patrząc na waderę.
-No dobrze więc chodź- powiedziała i ruszyła w kierunku mostu a ja podążałem za nią. Szliśmy trwając w dość niezręcznej ciszy (jak dla mnie) wpatrywałem się w piękno otaczającej mnie przyrody i piękna terenów. Byłem lekko dziwiony że wataha ma tak rozległe  tereny, moja poprzednia wataha miła zaledwie las, łąkę, stawik, strumyk i kilka jaskini obejście tamtejszych terenów nie zajmowało mi dłużej jak dwie godziny, a tu jest tyle terenów że wędrujemy już od czterech godzin i nie ma nawet połowy jestem zachwycony tymi terenami.
Zatrzymaliśmy się i Soleil powiedziała że już jesteśmy. Spojrzałem na urodziwy mostek, wydawał się zwykły ale ja dostrzegłem w nim coś zdumiewającego wręcz magicznego.
-Bardzo...piękny- skomentowałem patrząc na most zaś wilczyca patrzyła ma mnie ze zdziwieniem
-Ładny...? Może trochę most jak prawie każdy- stwierdziła patrząc z grymasem na twarzy w most.
-Nie on nie jest zwykły- rzekłem patrząc na most
-Jak tam uważasz...wracajmy robi się późno- stwierdziła wadera. Zaczęliśmy swoją drogę powrotną.
<<<<<<<<<<>>>>>>>>>>
Odprowadziłem wilczycę do jej jaskini.
-Pokażesz mi jutro pozostałe tereny?

<Soleil?> (przepraszam że tak długo czekałaś )

sobota, 12 sierpnia 2017

Od Soleil CD. Xerena



Spacery po najróżniejszych miejscach na terytoriach WKZ stały się dla mnie wręcz codziennością. Na przechadzkach spędzałam większość dnia, inspirując się wszystkim, co mnie otaczało i nieraz malując później obrazy. Tego dnia postanowiłam się wybrać do Księżycowego Lasu, który, mimo swej pozornej pospolitości, był naprawdę pięknym obszarem. Idąc szeroką ścieżką, wyczuwałam na futrze przyjemnie ciepłe promienie słońca, które przebijały się przez korony drzew. Jak zwykle w takich miejscach, mogłam tutaj posłuchać śpiewu ptaków. Raz zauważyłam nawet kilka saren, które, wyczuwając, że nie poluję, pasły się kilkanaście metrów od dróżki.
Ale powtórzyła się znowu jedna z sytuacji, które czasami mi się zdarzały. Otóż spotkałam innego członka watahy. Moim zamiarem było przejść obok niego nie odzywając się przy tym ani słowem, jednak rdzawy basior widocznie miał ochotę mnie poznać.
- Witaj, jestem Xeren - przedstawił się po podejściu bliżej.
- Jestem Soleil - odpowiedziałam z grzeczności.
- Czy mogłabyś oprowadzić mnie po tutejszych terenach? - zapytał nowopoznany, rozglądając się wokół z zaciekawieniem. 
- Mogłabym - odparłam, dopowiadając w myślach: "Pytanie, czy to zrobię".
- To świetnie! - ucieszył się Xeren, biorąc moją odpowiedź za zgodę. Westchnęłam i przewróciłam oczami, ale skoro tak bardzo chciał poznać te tereny, to mu pomogę. Nie pierwszy raz przecież rezygnowałam z samotnego spaceru na korzyść innego wilka.
- Obecnie znajdujemy się w Księżycowym Lesie - powiedziałam, ruszając przed siebie. - Jest tu mnóstwo szerokich ścieżek, idealnych do spacerowania. Za kilka minut dotrzemy do Potoku Nocy, takiej niedużej rzeczki, która przepływa przez całą watahę. Niedaleko tamtego miejsca rozciąga się las łowiecki, tam często polujemy. 
Mój towarzysz kiwnął głową na znak, że słyszał moje słowa. Przez następne kilka minut nie odzywaliśmy się, aż dotarliśmy do pierwszego punktu naszego programu. Xeren wszedł do wody i wdrapał się na jeden ze sporej wielkości głazów, znajdujący się na środku rzeczki. Ja tymczasem przysiadłam na jednym z omszonych kamieni, przypatrując się, jak rdzawy basior rozgląda się wokół. Plusk wody był bardzo przyjemny, idealnie dobrany do wszelkiego rodzaju rozmyślań, ale nie dane mi się nim było nacieszyć. Po jakiejś minucie mój towarzysz wrócił na brzeg, gotowy do dalszego zwiedzania. Podniosłam się niechętnie.
- Teraz możemy iść z biegiem potoku do lasu łowieckiego albo w jakieś ciekawsze miejsce.
- Chętnie zobaczyłbym coś niezwykłego - stwierdził po chwili namysłu Xeren.
- Mogę pokazać ci Most Zmierzchu, jakiś ogród albo Ścieżkę Zmroku - odpowiedziałam. - Nie wiem, czy zdążę pokazać ci dzisiaj choćby połowę terenów, więc wybierz, gdzie chciałbyś pójść z tych trzech miejsc najpierw.
<Xeren?>

Wyniki konkursu!

Jakoż, że nikt inny po za Dewi'm nie wziął udziału w konkursie to Dewi zdobywa wszystkie nagrody.
Dewi zostaje mianowany na Przywódcę morderców.
Może wybrać dwie dowolne rzeczy ze sklepu za darmo.
Otrzymuje 700 ks.

Od Xeren'a do Soleil

Poszłem zapoznać się z nowymi terenami watahy do której dziś dołączyłem. Myślałem, że już dziś nic ciekawego się raczej nie wydaży ale pozory jednak mnie myliły. Nie za czołem jeszcze dokładnie swojej wędrówki a zauważyłem jakiegoś wilka na swojej drodze, podeszłym tam aby się przedstawić.
-Witaj jestem Xeren -Przedstawiłem się waderze, poznałem że to wadaera bo miała w sobie coś pięknego co na to wskazywało.
-Jestem Soleil -odpowiedziała wadera
-Czy mogła byś doprowadzić mnie po tutejszych terenach? - zapytałem rozkładając się dookoła

<Soleil?>

piątek, 11 sierpnia 2017

Od Soleil do Galax'a

Oszałamiający zapach kwiatów, mnóstwo, mnóstwo barw dookoła. Pod łapami miękka, soczyście zielona trawa. Słychać bzyczenie pszczół i śpiew ptaków. Poza tym - cisza, żadnych odgłosów kroków, żadnych rozmów pomiędzy dwoma wilkami. Właśnie takie warunki chciałam zastać, kiedy rankiem postanowiłam wybrać się na wycieczkę do jednego z ogrodów.
Miejsce to było doprawdy niezwykłe. Wydało mi się, że w tej formie widoczne jest cały rok - nigdy nie ma tutaj śniegu, kwiaty nigdy nie więdną, a pszczoły nigdy nie wycofują się do swoich uli na czas zimowych miesięcy. Spacerując powoli porośniętymi trawą alejkami, mogłam zaobserwować te najpospolitsze rośliny - koniczynę i stokrotki, potem nieco rzadziej spotykane róże we wszystkich kolorach tęczy, a także wilcze lilie widywane w naszych czasach nadzwyczaj rzadko. Zatrzymałam się na chwilę, aby powąchać prześliczną cyjanową różę. Miała jakiś unikalny słodki zapach, jakiego jeszcze nigdy nie czułam. Naprawdę piękny...
Poza nimi widziałam jeszcze kilka drzewek, niektóre z owocami zupełnie niepasującymi do klimatu tych ziem. Jabłka i pomarańcze, czereśnie i śliwki, to wszystko rosło razem, nie zwracając w ogóle uwagi na porę roku. Co jakiś czas napotykałam się również na fantazyjnie przycięte krzewy. Przedstawiały one zarówno abstrakcyjne rzeźby, jak i różne stworzenia - smoki, wilki i jednorożce. 
W samym centrum ogrodu natknęłam się na fontannę i - niestety - jakiegoś przedstawiciela mojego gatunku. Po posturze poznałam, że jest to basior, a po zapachu, że należy do tej samej watahy. Cóż... dziwne byłoby, gdyby nie należał. Wilk miał pospolite ciemnoszare futro z kremowobiałymi elementami, a jedynym znakiem wyróżniającym go z tłumu, jaki dostrzegłam, były ciemniejsze znaki w okolicach oczu.
Nieznajomy oderwał wzrok od opadającej do kamiennego zbiornika wody i spojrzał na mnie. 
- Cześć - przywitał się. - Jestem Galax, a ty?
- Soleil - odrzekłam bezbarwnym głosem, nie chcąc zdradzać tej szczypty zaciekawienia, jakie odczuwałam na myśl o poznaniu nowego wilka. Na pysku basiora pojawił się uśmiech.
- Pięknie tutaj, prawda? Też przyszłaś odpocząć i pospacerować?
- Zgadza się - mruknęłam, siadając nieopodal. Szkoda tylko, że ktoś mi mój kochany wypoczynek zakłócić... Ale nawet nie mogłam go winić, to nie jego wina, że zawędrował do centrum ogrodu i spotkałam go, kiedy spokojnie gapił się fontannę. Mogłam się spodziewać, że kogoś tutaj zastanę. 
- Może przejdziemy się razem? - zaproponował Galax po chwili ciszy. W sumie... nie miałam nic do stracenia oprócz energii. A tę przecież mogłam bez problemów pozyskać po powrocie do mojego nadmorskiego mieszkanka.
- W porządku - odpowiedziałam, podnosząc się z ziemi.
<Galax?>

Profil Xeren'a


Motto: Ograniczamy siebie sami, bo nie ma granic.
Imię: Xeren
Pseudonim: Xe, Xer ale mało komu pozwala tak na siebie mówić
Wiek: 14 lat nieśmiertelny
Płeć: basior
Rasa: Wilk ognia
Głoshttps://youtu.be/vrVvIsiuT7c
Hierarchia:  omega
Stanowisko : zwiadowca, szpieg
Jaskinia: Magiczny ogień
Moce:
-Tworzenie ognia
-Potrafi stanąć w płomieniach
-Kontrolowanie ognia
-Zmienić się w ognistego potwora
-Cofać się w przeszłość
-Czytać w myślach
-Sprawić aby jakaś rzecz się zapaliła za pomocą myśli.
-Sprowadzić ognisty deszcz
-Stworzyć wulkan
-Pluć ogniem
Charakter: No cóż to bardzo elegancki wilk. Zawsze zachowuje dobre maniery i jest opanowany. Jest bardzo cierpliwy i rozsądny oraz odpowiedzialny. Zawsze jest miły i serdeczny oraz romantyczny i szarmancki w stosunku do wader. Nigdy nikomu nie wadzi i zawsze jest przyjaźnie nastawiony .
Historia: Został wyrzucony ze swojej poprzedniej watahy ponieważ nie chciał wykonać polecenia alfy które brzmiało ,,Masz zabić tego szczeniaka” za to, że nie chciał tego uczynić został wyrzucony . W tamtej watasze się urodził i wychował jako delta. Po wyrzuceniu rok szukał watahy był w kilku ale z nich odchodził bo nikt go tam nie rozumiał i wszyscy go wyśmiewali. W końcu odnalazł tą watahę i dołączył do niej.
Rodzina:
Mama -Oriana
Tato- Mikro
Brat( urodził się nie żywy) -Lilen
Wszyscy nie żyją
Ciekawostki: Uwielbia ciepło
Partner:  szuka
Zauroczenie: jest tu taka w której się zakochał od pierwszego wejrzenia
Potomstwo: no kiedyś tak
Księżyce: 250
Ekwipunek: -
Towarzysz: -
Właściciel: Lilamoina
Inne zdjęcia: bieda nie ma xD

Od Luny CD Dewi'ego

-Ach... Taki piękny dzień aż chciałoby się popływać- powiedziałam patrząc w chmury które przybierały prze różne kształty.
-Tak było by super- odpowiedział rozmarzonym głosem.
-A więc ruszajmy na plarzę marzeń - odpowiedziałam i podniosłam się z ziemi.
-Dobrze- odpowiedział i wstał. Ruszyliśmy więc w drogę po kilku minutach byliśmy na miejscu, natychmiast wskoczyliśmy do wody. Zaczęliśmy pływać, nurkować. Po około godzinie wysypisku z wody, osuszyliśmy się a ja myślałam gdzie by tu pójść. Przyszedł mi do głowy szalony pomysł.
-Chodź idziemy do zamku księżycowego- oznajmiłam z uśmiechem.
-Co? Do tego zamku- zapytał z niedowierzaniem w moje słowa.
-Chodź idziemy- odparła i ruszyła w drogę po chwili szedł tuż obok mnie.
Po całkiem długiej drodze byliśmy przed pięknym zamkiem, weszliśmy do środka było tam wprost przepięknie. Zaczęliśmy zwiedzać ogromny zamek, weszliśmy do sali tronowej, a ja usiadłam na tron.
-Oto ja królowa- powiedziałam roześmiana a Dewi również pękał ze śmiechu.
-To co zwiedzamy dalej?- zapytał z uśmiechem.
-Tak, tu jest super - odpowiedziałam i zaczęliśmy dalej zwiedzać.
<Dewi? Wena nadeszła XD >

środa, 9 sierpnia 2017

Od Dewi'ego CD Luny



Obudziłem się jeszcze przed Luną. Wyciągnąłem się, oraz głośno ziewnąłem, oczywiście nie dość głośno żeby obudzić moją towarzyszkę. Pomyślałem ,że może zaskoczę ją śniadaniem... Jednak ni udało się to, bo przed samym wyjściem mnie zawołała:

- Dewi! Już idziesz? - spytała.
- Emm, chciałem upolować coś na śniadanie - odparłem.
- Zaczekaj, pójdę z Tobą - powiedziała radośnie wadera.
- Hmm, skoro chcesz, to choć - odparłem z uśmiechem.

Po kilku minutach wadera była już gotowa. Uzgodniliśmy ,że upolujemy jakiegoś jelenia albo sarnę. Udaliśmy się do najbliższego lasu i zaczęliśmy szukać jakiegoś tropu. 

- Mam! - krzyknęła - chodź! - dodała, biegnąc.

Od razu ruszyłem za nią, nie zdążyłem się nawet dobrze rozpędzić bo znaleźliśmy się kilka metrów od wypatrzonej przez Lunę sarny. Spojrzeliśmy na siebie i od razu wiedzieliśmy co mamy zrobić. Otoczyliśmy ją z dwóch stron i zaczęliśmy się skradać, po czym z zaskoczenia zaatakowaliśmy. Udało się to bez żadnego problemu. 

Po skończonym śniadaniu mieliśmy tak pełne brzuchy ,że poszliśmy trochę odpocząć. Znaleźliśmy się na polanie i ułożyliśmy się w cieniu pod drzewem, ponieważ był to wyjątkowo ciepły dzień. I wtedy Luna zaczęła rozmowę...

CDN

<Luna? Też nie miałem weny ._.>

Od Olivii cd. Szana

- Jasne - oddałam uśmiech i ruszyłam. Wilk wydawał się sympatyczny, a ja i tak nie miałam nic do roboty. Na początku chciałam mu pokazać kwi...