środa, 16 sierpnia 2017

Od Dewi'ego CD Luny



Zabawa po zamku jakby nie miała końca, jak się okazuje jest on o wiele większy niż się wydaje. Znaleźliśmy nawet salę balową, oczywiście po wygłupialiśmy się tam trochę, udając wilki szlacheckiego pochodzenia. Nie sądziłem ,że w jednym miejscu można się tak dobrze bawić, z innej strony zastanawiało mnie czemu tu nikt nie przychodzi? - Może ten zamek jest nawiedzony - pomyślałem, lecz moje przemyślenia przerwała mi Luna:

- Na co czekasz! Chodź - krzyknęła biegnąc schodami w dół.
- Już idę! - odpowiedziałem, biegnąc w jej kierunku.

Wyglądało to na pierwszy rzut oka jak jakaś piwnicę, jednak panował tam nieprzyjemny dla nosa odór. 

- Gdzie my jesteśmy? - spytałem, licząc ,że wadera zna odpowiedź.
- Jeszcze nie wiem - odpowiedziała.

Zauważyłem ,że na ścianie są pochodnie więc odpaliłem jedną z nich i wziąłem ją do pyska. Dość ciężko się z nią mówiło ale udało mi się wypowiedzieć coś w zrozumiały sposób.

- TO LOCHY! - odparłem.
- Tak, to wiele wyjaśnia - odparła wadera, przyglądając się kością przymocowanym łańcuchami do ziemi, lub ściany.

Nie mieli tutaj zbyt dobrych warunków - pomyślałem. Chociaż bardziej zdziwił mnie fakt ,że Luna w ogóle się nie bała. Odważna jak na waderę. Pochodziliśmy tam przez dłuższą chwilę, chcieliśmy zobaczyć jak są duże? Może dokądś prowadzą? Wszystkie lochy były zamknięte, i znajdowały się równoległe po bokach drogi jaką szliśmy. Może faktycznie to przejście dokądś prowadzi, albo to to tylko ślepa uliczka. W końcu znaleźliśmy się na końcu mówiło o tym wpadające z góry światło słońca. Wyrzuciłem szybko nasze źródło światła i skierowałem się za Luną, która była już na schodach prowadzących do nieznanego.

W ten sposób znaleźliśmy się jakby na poddaszu (tak było przed nami mnóstwo krętych schodów, które musieliśmy przejść). Było to niewielkie pomieszczenie, które było przyozdobione różnymi kryształami, które obeszły się już kurzem. 

- Ciekawe jak dawno nikt tu nie zaglądał - odparła nagle Luna.
- Nie mam pojęcia - odparłem.

Wadera znalazła jakieś uchylone zasłony, które chciała odchylić jednak ich wiek na to nie pozwolił i się zerwały. A przed nami ukazał się balkon. Weszliśmy na niego bez zastanowienia i ukazał nam się widok całej watahy, oraz zachodzącego słońca.

- To piękne - odarła wadera.
- Masz rację - odpowiedziałem,ale nie patrząc na słońce tylko na nią.
- Ale ja mówię o słońcu... - odparła rumieniąc się wadera, która zauważyła ,że to na niej skupiłem swój wzrok.
- A ja mówię o Tobie - uśmiechnąłem się.
- Właściwie to od dawna chciałem Ci coś powiedzieć i myślę ,że to może być dobry moment, oczywiście zrozumiem jeżeli.. - chciałem jakoś to wytłumaczyć, zaczynając gubić się w słowach.
- Spokojnie, mów - odparła wadera, kładąc mi swoją łapkę na mojej i patrząc mi w oczy.

To dziwne, ale to dodało mi odwagi.

- Luno, chodzi o to ,że ja... Po prostu kocham Cię, oczywiście zrozumiem jeżeli Ty nie.. Przepraszam - odparłem kierując wzrok w dół. - Może lepiej już pójdę - dodałem.

CDN

<Luuuunaaaaa? ;3>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Od Olivii cd. Szana

- Jasne - oddałam uśmiech i ruszyłam. Wilk wydawał się sympatyczny, a ja i tak nie miałam nic do roboty. Na początku chciałam mu pokazać kwi...